Marta Bykiewicz

GABINET PSYCHOTERAPII
I POMOCY
PSYCHOLOGICZNEJ

Publikacje

O WSPÓŁUZALEŻNIENIU

Chcemy pomagać. A przynajmniej większość z nas. To naturalne. Dlatego trudno nam zaakceptować, że czasami pomaganie może szkodzić. Przede wszystkim nam, ale i osobie, której chcemy pomóc.

Jak to się zaczyna

Gdy Twój partner bądź partnerka pije i zaczynasz zauważać, że coś jest nie tak, że pije coraz więcej, że prawie codziennie znajduje okazje i dobre powody, by się napić, zaczynasz się niepokoić. Rozmawiasz z nim. Czasem się denerwuje i wywiązują się z tego kłótnie. Mówi, że przesadzasz, że robisz z igły widły, że przecież wszyscy piją. Myślisz sobie: może rzeczywiście... Albo mówi, że to przez Ciebie, bo ciągle mu zawracasz głowę, bo przez Ciebie nie może się skupić, bo go kontrolujesz. Myślisz sobie: może to moja wina... Starasz się zmienić, dopasować do jego potrzeb. Jednak zauważasz, że to nie działa.

Wpadasz na pomysł, by jakoś go powstrzymać. Na przykład zaczynasz szukać alkoholu, który przed Tobą ukrywa i wylewasz go do zlewu, w nocy czuwasz, by nie wyszedł do sklepu nocnego pod pozorem kupna „papierosów”, zabraniasz mu spotykać się z kolegami.

Kiedy indziej znów, Twój partner pije przez kilka dni z rzędu, a potem czuje się fatalnie. Nie możesz patrzeć jak cierpi. Prosi Cię o pomoc. Jak mogłabyś odmówić?! Przecież to osoba, którą kochasz... Więc dzwonisz do pracy, usprawiedliwiasz jego nieobecność. Może załatwiasz mu zwolnienie. Opiekujesz się nim, robisz herbatę, jesteś obok, w każdej chwili gotowa, by pomóc. On wtedy często obiecuje, że już nie będzie, że wyhamuje, że rzeczywiście nie powinien tyle pić.

„Dzień Świstaka”

Budzisz się kolejnego ranka, a może mija nawet kilka szczęśliwych dni, gdy on nie pije, choć widzisz, że jest coraz bardziej napięty. Ty też nie jesteś spokojna, choć przecież wszystko wydaje się być w porządku. Podświadomie oczekujesz, że ten okres pozornego spokoju wkrótce się skończy. Jest jak cisza przed burzą. Nerwy masz napięte i wszystko Cię irytuje. W końcu on znowu wraca później z pracy i znowu nie jest trzeźwy...

Budzisz się kolejnego ranka i znów starasz się mu pomóc, odwozisz do pracy, wylewasz alkohol, opiekujesz się nim, gdy cierpi z rana... Tak przecież trzeba – myślisz sobie – kto mu pomoże jak nie ja. Jednak czujesz się coraz gorzej, tłumisz złość, żal. Przecież nie tak miało być... Albo wpadasz we wściekłość i nakręcasz się w ciągłych awanturach. Przecież obiecywał, że przestanie... A może już zrezygnowałaś z walki, wycofujesz się, boli Cię bez powodu głowa albo serce. Izolujesz się od przyjaciół, rodziny, znajomych, bo o czym miałabyś z nimi rozmawiać skoro Twoje życie zabrnęło w ślepy zaułek, skoro nie potrafisz uratować swojej rodziny, skoro uważasz, że to wstyd dla Ciebie, że Twój mąż, partner, żona, partnerka pije...

Dlaczego ja???

Słyszysz gdzieś czy czytasz w prasie, że mogłabyś skorzystać z terapii. Ale myślisz sobie: no, jak to, ja??? Przecież to on pije, ja jestem w porządku, wszystko robię, by mu pomóc, by jakoś w tym wszystkim utrzymać rodzinę. A tu mi mówią, żebym to ja się leczyła. Czujesz wewnętrzny sprzeciw, bo odbierasz to jako obwinianie Ciebie, dokładanie Ci jeszcze do tego, co i tak już przeżywasz.

Rozumiem Cię. Nie jesteś winna/winny tego, że bliska Ci osoba pije. Jednocześnie to, że od dłuższego już czasu próbujesz dopasować się do otaczającego Cię chaosu, na pewno Cię wyczerpało. Może czujesz się bezradna, bo żaden ze sposobów, które stosowałaś, by pomóc partnerowi nie okazał się skuteczny. Może czujesz się samotna, bo chcesz utrzymać w tajemnicy to, co dzieje się w Twojej rodzinie. Więc może i Ty potrzebujesz pomocy? A z pewnością r ó w n i e ż Ty zasługujesz na pomoc!

Marta Bykiewicz,
psycholog, psychoterapeuta